wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział II

         -Cześć mamo ! Cześć tato !- Krzyknęłam wchodząc na korytarz. Odpowiedziało mi ciche echo. Chwilkę później usłyszałam głos mamy. Ale nie mówiła do mnie. Wchodząc do kuchni zobaczyłam, że rozmawia przez telefon. Pewnie z babcią Jacelyn. Od kąt łączność poprawiła się w Idrysie, prawie każdy łowca ma telefon domowy. A większość nastolatków smartfony, w tym i ja.
         Notatnik mamy leżał na blacie. Musiała coś rysować. Już miałam to sprawdzić, gdy mama powiedziała coś do babci i rozłączyła się. Przestępowała z nogi na nogę przez moment i w końcu powiedziała.
- Camille,  Jacelyn dzwoniła i zaprosiła nas na obiad. Mam nadzieję, że nie umówiłaś się z Willem albo Lili. Babcia bardzo chciała byśmy zebrali się wszyscy.
- Spoko, nie mam nic w planach.- Uśmiechnęłam się.- A widziałaś może gdzieś tatę?
- Jace jest w ... widziałam go przed chwilą w kuchni. Potem zadzwoniła babcia, nawet nie zauważyłam kiedy wyszedł. Idź go poszukaj w zbrojowni. Nie, albo w salonie, szukał jakiś nut.
- Czyli mogę zwiedzić cały dom ? Dzięki mamo.- Zaczęłam się śmiać. A ona mi zawtórowała.
          Znów wyszłam na korytarz. Mój dom jest ogromny. A jego poprawna nazwa to rezydencja Herondalów. Ma ponad 30 komnat. Tata mówi, że jest wzorowany na swoim starym domu, w którym mieszkał jeszcze ze swoim przyszywanym ojcem- Valentinem. Który był ojcem mamy. Ogólnie historia mojej rodziny jest strasznie zagmatwana.
Weszłam do salonu. Nikogo nie widać. Skoro już tu jestem to zajrzę do biblioteki na przeciwko, może tam jest mój rodzic. Zostało mi jeszcze 27 pokoi. Nie jest źle. Poszłam do zbrojowni. Jest. Tata stał tyłem do mnie. Chciałam go zaskoczyć. Cicho się skradałam. To taki nasz zwyczaj. Nigdy mi się nie udało zajść go od tyłu. Pamiętam, że jak byłam mała, raz udawał zaskoczenie. Ale jak się o tym dowiedziałam, kazałam mu to odwołać i mój wynik jest jak na razie na zero.
-Camille już wróciłaś? Szybko dziś skończyłaś.- powiedział mój ojciec, nie odwracając się.
- Och , serio? Nigdy mi się nie uda. Zrobiłam trzy kroki, a ty już wiedziałeś, że to ja.- Zaśmiał się.
- Kiedyś ci się uda. I tak idzie ci to lepiej niż rok temu. Robiłaś krok i się zdradzałaś, teraz robisz trzy. - Odwrócił się do mnie. I uśmiechnął zachęcająco.
         -Taaa... Kiedyś.- Chcąc zmienić temat spytałam- Co dziś robiłeś ? Bo ja miałam interesującą lekcję sztuk walki.
-Nic, nudzę się w domu. Twoja mama czasem mi pomaga się... hmmm... rozluźnić.- uśmiechnął się zawadiacko jak to mówi moja rodzicielka.
-Tatoooo....nie...błagam...nie mów przy mnie o tym co robicie gdy jestem w szkole. O Fuuu wiedz, że popsułeś mi nastrój tym stwierdzeniem.- Mówiąc to uśmiechnęłam jakby na zaprzeczenie swoich słów. Bo tak naprawdę byłam szczęśliwa, że moim rodzicom się układa. Wiele dzieci nocnych łowców nie ma tyle szczęścia. Wracając do starego tematu- Trener dobrał nam na zajęciach  pary na cały rok. Zgadnij z kim będę się musiała katować.
-Nie brzmisz na nieszczęśliwą, więc Will.- Zgadł. Z nim mogę się poprzekomarzać, ponarzekać, ale nigdy nie mogę powiedzieć, że nie będę się z nim dobrze bawić. Dodatkowym plusem jest to, że Will dorównuję mi w walce, a nawet jest równie dobry jak ja. A co najważniejsze jest moim najlepszym przyjacielem.-A jak tam wasze romantyczne schadzki, bo twój "przyjaciel" coś wspomniał.-Spytał roześmiany, a słowo przyjaciel wyraźnie zaakcentował, dając mi do zrozumienia, że on w nie nie wierzy.
-Och. On żartował. Wiesz jak to jest z nim. Nigdy nie wiesz czy jest poważny.- Dodałam błagalne- Tatooo.- na potwierdzenie słów.
-Oj Camille, Camille- on się uśmiechnął, a ja wyszłam.

                                                         *   *    *

      - WILL!- No nie mogę, ten dom to mieszkanie wariatów. Nawet moment nie mogę posiedzieć w spokoju, we własnym pokoju.
- Czego chcesz Brand!?- darłem się tak jak on.- I żeby do ciebie dotarło. Jeśli chcesz ze mną pogadać, rusz swoje przystojne cztery litery i wejdź na górę!- Chwilę później słyszę kroki na schodach. To musi być poważna sprawa, jeśli mój kuzyn fatyguję się, żeby wejść na górę.
Mówię 'wejść' zanim jeszcze zapukał. Drzwi się otwierają. Siada na moim łóżku i czeka. W końcu się odzywa.
- Will.- Jego głos jest na tyle poważny, że zaczynam się martwić. - Czy ty i Camille macie coś do siebie. W sensie.. czy ona ci się podoba? Bo jeśli tak, to ja..ten nie..no wiesz.
       Czułem się jakby ktoś mnie uderzył. Dosłownie, poczułem ból. Wiedziałem, że mam szok wypisany na twarzy. Ale to chyba jasne. Nigdy nie spodziewałbym się czegoś takiego po Brandzie. Dlaczego ? Bo to zarozumiały dupek, któremu jeszcze nigdy nie podobała się jakaś dziewczyna, tak na prawdę. Zanim zdążyłem coś odpowiedzieć znowu zaczął mówić.
-Wiem, że się przyjaźnicie, ale jeśli coś do niej czujesz, to ja, nie zacznę z nią ... kręcić. Nie masz nic przeciwko ?- Kolejne zaskoczenie.
       Prawda jest taka, że jestem w niej zakochany odkąd  się tylko znamy, albo inaczej. Wiem, że jestem w niej zakochany od momentu w którym dowiedziałem się co to jest miłość. A moja maska która znika tylko przy niej... tylko to potwierdza. Ale Cam nawet tego nie zauważa. Dla niej jestem tylko jej najlepszym przyjacielem. Dla większości tytuł najlepszego przyjaciela to już tyle, a nie tylko. Ale ja chciałbym być dla niej kimś więcej. Niestety ona nie jest zainteresowana. Skąd o tym wiem. Bo cholera... uczestniczę w rozmowach o facetach, jej i Lili. I wiele razy słyszałem jak mówiły, że Brand jest przystojny i tysiące innych chłopaków.
- Nie...- powiedziałem, a moje dalsze słowa zostały zagłuszone przez radość mojego kuzyna i jego równie nieskładną wypowiedź.-... mam coś przeciwko.- Ale oczywiście on tego nie słyszał, i tylko ja mogę mieć o to żal do samego siebie.
- Dzięki brachu, możesz mnie poprosić o co tylko chcesz... i  w ogóle.- wyszedł rozradowany z mojego pokoju, a ja rzuciłem się na łóżko w niemym geście rozpaczy.
        Mogłem myśleć tylko o tym jak to odkręcić i o pięknym uśmiechu Cam.

5 komentarzy:

  1. Kolejny super rozdział. Tylko czemu taki krótki?? ;P
    (wybacz, że piszę komy pod każdy rozdz. tego samego dnia, ale ja po prostu muszę wszystko skomentować, taka już jestem)
    Camille i Will masz jakąś nazwę na ten parring? Wimille albo Cawill (tssa. Ania tak bardzo kreatyna) Oni są świetni, zwłaszcza Cam. Od razu ją polubiłam ;) No i Clace. Awww... Dziwnie się o nich czyta jako o rodzicach, ale u ciebie bardzo, bardzo przyjemnie ;) Ten Jace to się nigdy nie zmieni...
    Ogólnie czekam zaciekawiona na nexta i zapraszam do mnie w wolnej chwili.
    Ańćć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie dłuższy :) I znowu bardzo ci dziękuje za komentarze!
      + Czytam twojego bloga, ale jak na razie nie udzielam się w komentarzach, lecz to się zmieni :)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam Cię do zrobienia Libster Award!
    Szczegóły tutaj ( nie przeraź się długością posta, ja się przeraziłam xdd)
    http://clary-nocna-lowczyni.blogspot.com/2015/01/libster-award-2-3-4-5.html

    Jeśli będziesz robić daj mi znać w komie, bo z chęcią przeczytam twoje odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, zostałaś przeze mnie nominowana do The Shadowhunter Tag. Szczegóły tutaj: http://clary-nocna-lowczyni.blogspot.com/2015/02/the-shadowhunter-tag-1-2.html.
    Zapraszam do wzięcia udziału w zabawie!

    OdpowiedzUsuń