poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział IV

          Dlaczego Cam musi być taka impulsywna. Jeszcze przed chwilą myślałem o niej i o Brandzie, teraz mogę myśleć o jej bezpieczeństwie. Gdy wyszła na korytarz, poszedłem za nią. Powoli uspokoiłem się. Nie narysowałem run dziś rano, więc byłem z 'podstawowym wyposażeniem'. To musi wystarczyć. A no i mam jeszcze sztylet w plecaku. Właśnie w plecaku, który został w sali. Może Camille ma jakiś przy sobie. Spojrzałem na nią. Była czujna, zrobiła minę. I usłyszałem to co ona...sapanie. Niedaleko nas. Zrobiłem krok w prawo. Złapałem Ca za rękę, żeby nigdzie nie odchodziła. Ironiczne zachowanie Will. Ona walczy lepiej niż ty, pomyślałem.
          Moja przyjaciółka przyspieszyła. Znaleźliśmy się na końcu korytarza. Na przeciwko nas stał tyłem demon Marabas*. Nie widział nas jak na razie. Dobrze. Mam czas by zabrać stąd Ca i zawołać pomoc. Na nieszczęście dziewczyna wyjęła sztylet za cholewki buta, wróg usłyszał to i odwrócił się. Na jego łuskowatej twarzy rozkwitł uśmiech. Patrzyła na nas przez chwile, po czym powiedział szorstkim i ochrypnięty głosem:
- Chłopcze, jesteś bardzo podobny do tego szarlatana Williama Herondala. Zbieg okoliczności czy więzy krwi. Nieważne. I tak cie zabije.- przetwarzałem to co do mnie powiedział w zdziwieniu. Nie znam żadnego Williama, a patrząc na Cam ona także. Ale ona pierwsza się otrząsnęła.
- Ja pochodzę z rodu Herondalów demonie. Mój przyjaciel i ja nie znamy osoby o której mówisz. I na pewno nikogo nie zabijesz.Jednakże odpowiedz nam na pytania. Jak się dostałeś do Idrysu? Kto ci pomógł?- demon uśmiechnął się.
- Kochanie nie bądź tego pewna.- niedokąńczywszy zdania był już przy nas. Cam ku mojemu zaskoczeniu stała jak skamieniała. Nie spodziewałem się takiej reakcji. Zawsze chciała walczyć, a teraz stoi i nic nie robi. Z szybkością Nocnego Łowcy wyrwałem jej sztylet z ręki i odparłem atak ogona demona. Cicho powiedziałem 'Nahiel' i w pełni gotowy do walki stanąłem  przed łuskowatym czymś. Zadałem mu kilka pchnięć i cięć. Niestety demon był szybki. Dwa razy dostałem kolcami z ogona. Musiał być w nich jakiś jad, bo ręce dziwnie zaczęły mi ciążyć. Byłem coraz wolniejszy. Do cholery, gdzie są nauczyciele gdy są potrzebni. Cam również nadal się nie ruszała.
          Gdy tylko o tym pomyślałem, usłyszałem kroki i zaraz za rogu wyłonili się na czarno ubrani Łowcy. Nie mogłem już ruszać ręką. Przez moją chwilę nie uwagi, demon uderzył mnie ogonem z dużą siłą. Poczułem tylko lot i mocne uderzenie w ścianę.


                                                *            *             *

         O Boże, Will! Moje odrętwienie ustąpiło. Podbiegłam do przyjaciela, który był nie przytomny. Sprawdziłam czy oddycha. Miał zaróżowione policzki, krew nad wargą i płytkie rozcięcie nad brwią, mimo wszystko wyglądał pięknie, bezbronnie  i Willowato. Trzymałam kurczowo głowę przyjaciela na kolanach, spoglądając co chwilę na Nocnych Łowców. Ku mojemu zaskoczeniu, nie zabito demona tylko wzywano Magnusa by spętał go czarami.
         Lekko wstrząśnięta, myślałam o tym co się stało. Po pierwsze jak demon dostał się tu po pierwsze w ciągu dnia, a po drugie do Idrysu. To niemożliwe. Plus moje zachowanie. Nie pomogłam Willowi. Stałam i patrzyłam jak on walczy...i nic nie zrobiłam. A przecież on mógł się poważnie zranić lub... nawet zginąć...Nadal nie wiem czemu się nie ruszyłam. Byłam do tego przygotowana od małego. Zawsze świetnie sobie radziłam na zajęciach i teraz... nic.
Boże! Jaka ja jestem głupia i wyrywna. Mogłam zostać w tej głupiej klasie, wtedy Will także by został i nic by mu się nie stało. A teraz leży przeze mnie ranny. Cam ależ jesteś nie rozważna...On mógł zginąć... Mojego najlepszego przyjaciela mogło zabraknąć...przeze mnie. Oj Cam...głupia i naiwna Cam chcąca uratować świat, nie potrafi nawet obronić swojego przyjaciela...
           Will otworzył oczy, swoje cudne brązowe oczy. Zamrugał dwa razy i coś wybełkotał. Przytuliłam go mocno i wyjęłam stele za paska spodni. Narysowałam iratze i zadałam mu podstawowe pytania o samopoczucie. Odpowiadał zdawkowo. Najwyraźniej nic mu się nie stało poważnego. Z ulgą przytuliłam go jeszcze raz. Tym razem w moim uścisku nie było tyle desperacji. To była ulga i radość.



_____________________________
Marabas*- przekłamanie. Demon ten został zabity przez Magnusa w "Mechanicznym księciu".


Hej ludziska!!! Z dużym entuzjazmem oznajmiam nowy rozdział! :)
+ Wiem, że jest krótki, ale naprawdę nie potrafię pisać długich notatek. Przepraszam!
Mam nadzieję, że się wam spodoba, a każdy kto przeczyta, proszę niech zostawi komentarz! To dla mnie naprawdę duża motywacja! :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz